Minął rok. Tak zaczynają się opowiadania i bajki, ale to, co chcę opisać, dzieje się naprawdę.
Jak wcześniej pisałam, jako wolontariusz rodzinny trafiłam w 2015 roku do rodziny Słuszczaków. Franio cierpi na zespół de Barsy. Jest to jedyny przypadek tej choroby w Polsce. Maleństwo jest podopiecznym hospicjum dla dzieci.
A co przez ten rok jako wolontariusz robiłam u rodziny i jak spędzaliśmy czas? To chciałabym Wam pokrótce opisać 😉
Na początku poznawaliśmy się z rodziną. Nawzajem musieliśmy się poznać i zaakceptować. To bardzo ważne, gdy ktoś zupełnie obcy i nieznany wchodzi do czyjegoś domu. Spędzaliśmy czas na rozmowach z rodzicami i rodzeństwem. Poznawaliśmy się 😉
Z rodzeństwem Frania (Piotrem i Wiktorem) spędzamy czas aktywnie na świeżym powietrzu, grając w badmintona (zajęcie uwielbiane przez Wiktora), rzucając lotkami do celu. Odwiedziliśmy też ściankę wspinaczkową, gdzie chłopcy sprawdzili swoje umiejętności wspinaczkowe, z czego byli bardzo zadowoleni. A jak pada deszcz, to chodzimy do kina 😉
Agnieszka i Sławek (rodzice Frania). Wspierają się nawzajem mimo czasem bardzo trudnych sytuacji, jakie napotykają każdego dnia. To nie zawsze są kolorowe i słoneczne dni. Wszystko zależy od tego, w jakiej kondycji jest Franio. Najtrudniejszym wydarzeniem, jakie przeżyła cała rodzina, była Wigilia 2015 (można o tym przeczytać na blogu Frania).
A Franio? Przyjeżdżając do rodziny, za każdym razem widzę, jak ten Skarb się zmienia. Franio waży 7500 gramów i ma już 6 ząbków. Są dni, kiedy gaworzy i jak się do niego mówi, to słucha i stara się nawiązać kontakt. Fantastyczną chwilą jest dla mnie posadzenie Frania na kolanach i masowanie jego drobnego ciałka 😉 Franio wtedy się wycisza i zasypia, wtulając się tak słodko, co możecie zobaczyć na zdjęciu 😉


A trudne dla mnie sytuacje to te, kiedy Franio miał ataki i choć bardzo chciałam pomóc, nie byłam w stanie przejąć tego bólu na siebie. Ale teraz jest coraz lepiej. Franio jest bardziej spokojny i wyciszony.
Po każdych odwiedzinach u rodziny dostaję skrzydeł do działania na rzecz dzieciaczków z hospicjum.
Ktoś może zapytać, czy warto być wolontariuszem, pomagać i wspierać takie cele. Powiem Wam z własnego doświadczenia, że TAK!
Franio ma wspaniałą ciocię, w Twojej osobie. Przeczytałam każdy artykuł, a ile łez (nie tylko ze wzruszenia) wypłakałam przy tym. 🙂 Trzymam za was kciuki. Będę odwiedzać, czytać i komentować.
Dziękujemy Ci Lidziu za ten rok!
Musicie wiedzieć, że od kwietnia Lidka jest wolontariuszem rodzinnym Stowarzyszenia „Hospicjum dla Dzieci Dolnego Śląska”. To nowa organizacja, która rozpoczęła działalność nie tak dawno, bo 1 kwietnia. Organizacja skupia ludzi, których świetnie znamy na co dzień. Może niebawem napiszę więcej na ten temat.
Wiedz Lidziu, że Ciebie już nie oddamy 🙂
Podziwiam wolontariuszy jak pani Lidia -chodzące dobro 🙂 Życzę wielu sił, aby mogła Pani dalej nieść pomoc, miłość potrzebującym jak Franio.